trzy a nawet dwa dni temu przez chwilę świeciło słoneczko, więc wyskoczyłam zobaczyć co jeszcze nie dało się zimie w moim ogródecku.
biedne te kwiatuleńki.... ledwie zipią.
malinka gdzieś pod liściem się zapodziała.....
ptasie gniazdko znalazłam....pewnie koty je przywlokły.
potem sobie usiadłam i chwytałam promyki słoneczne.
kociambry
kociambry
wypłosz i operka
wywaliły szczotkę, a jak ona leży, to żadna zabawa. trzeba podnieść....
to taka trochę syzyfowa praca, bo zabawa polega na tym, żeby właśnie tę szczotkę przewrócić.
i tak się bawimy.....
a jak sobie usiadłam....
no weź...
i jak tu odmówić takim oczom? jak odmówić najsłodszej, najgrubszej, upasionej do wypęku kociej przylepie?
i temu pyszczkowi co go szorowałam, bo myślałam, że brudny a to taka uroda....
i temu pyszczkowi co go szorowałam, bo myślałam, że brudny a to taka uroda....
no nie da się.
pozostałe koty jak zobaczyły piecucha na kolanach, to i one też, natychmiast!
wskoczyło ich pięć.
zrozumiałe, że taka piramida musiała runąć.
nie pierwszy raz i nie ostatni....
a od wczoraj zima.
teraz zaczyna się najgorszy czas dla mojego organizmu.
aż nie chce mi się o tym myśleć .
a od wczoraj zima.
teraz zaczyna się najgorszy czas dla mojego organizmu.
aż nie chce mi się o tym myśleć .