okazało się, że to nie moja wina, że nie miałam internetu.
to znaczy moja tylko trochę a reszta winy to programu antywirusowego.
bo jak on wykrył ponad 1000 wirusów (chyba przesadził) to ja kliknęłam zamiast kwarantanna to usuń.
no i usunął...
w pierwszej kolejności usunął mi wi fi, bo uznał, że sterowniki złapały trojana.
a potem po kolei usuwał co się dało.
wprawdzie po jakimś czasie kliknęłąm "anuluj", ale było po ptokach...
internet zniknął jak sen jaki złoty...
w dodatku pan w iławie nic mi nie mógł poradzić, bo laptopka kupiłam 8 lat temu właśnie z oprogramowaniem xp.
nie miałam płytki instalacyjnej....
czyli lewizna.
gdybym miała legalny program, to można by było odinstalować ten co mam, poszukać sterowników i zainstalować od nowa.
a tak to kaszana...
aha, zapomniałam napisać, że jak mi nie chciało wpuścić do lapka gry, to zamknęłam na 10 minut avasta. znaczy program antywirusowy.
gry nie zainstalowałam, za to wirusów całe mnóstwo.
tym łatwiej, że teraz xp nie ma żadnej ochrony ze strony windowsa.
jedynie mój program antywirusowy pilnował.
a ja....nie chcę się wyrażać co o sobie myślę....
wprawdzie planowałam kupno nowego laptopa ale gdzieś na jesieni dopiero.
ale jak bez laptopa?
wprawdzie jest drugi, ale ja lubię mieć swoje.
pracuś zdecydował, że kupuje mi na raty natentychmiast laptopka.
no i mam. z systemem 8, co, jak wiadomo, dla kogoś kto miał xp to czarna magia...
wielu programów nie ma, za to jest mnóstwo niepotrzebnych mi do niczego.
cały dzień wczoraj spędziłam na nauce, dziś dopiero zablokowałam reklamy, co ich było po kilka na każdej stronie, na blogu, wszędzie.
i wielu rzeczy nie umiem....
ale umiałam ściągnąć firefoxa ( nie było), wejść na bloga i napisać post.
a teraz dalej do nauki. nie ma, że sobota!
dobrze, że matury z tego nie muszę pisać, bo wynik pewnie byłby taki jak tegorocznych maturzystów.