moja skądinąd bardzo sympatyczna i jedyna sąsiadka zza płota była szczerze zdumiona i oburzona.
- kot jest po to, żeby łowić myszy a nie po to, żebym ja mu jeść dawała!!!
z kolei mnie szczęka opadła....
- jak to - zapytałam, przecież ty masz 10 kotów, to ile tych myszy musiałyby nałowić, żeby się najeść?
- a kto ci powiedział, że one najedzone mają chodzić? one mają być głodne, bo wtedy są łowne.
- no, ale przecież - nie dawałam za wygraną - zobacz jakie to chudziny! i do kotów jakoś mało podobne...takie długie...
- popatrz, ten z czarnym łebkiem - kontynuowałam - przecież on wygląda jakby był zszyty z kilku rodzajów skórek. każda z innego zwierzaka...
a ogony mają jakieś długaśne bardzo....
bożenka spojrzała na mnie z ukosa:
- no takie jakieś mało udane one....
- no takie jakieś mało udane one....
zapaliło mi się światełko!
- a powiedz ty mi sąsiadeczko, my tu tak na odludziu mieszkamy, to te koty się chyba między sobą rozmnażają, co?
i genetycznie są do bani, prawda???
- no nie, czasem jakiś obcy kot tu przyjdzie....
bożenka już nie patrzyła tak hardo jak wcześniej.
- jasne, przyjdzie... a nie pomyślałaś, żeby te koty wykastrować, wysterylizować?
albo przynajmniej kociczkom tabletki antykoncepcyjne załatwić ?
- a ty myślisz - obruszyła się bożenka, - że ja to za darmo dostanę?
i coś ty wymyśliła, nic kotom nie będę wycinać, bo zrobią się leniwe a myszy będą buszować ile wlezie.
i jeszcze będę za nimi chodziła, no, za tymi kotami, żeby sobie opatrunków nie pozrywały, co???
jeszcze rozumu nie straciłam!
jeszcze rozumu nie straciłam!
- no to powiedz mi, ten jeden czarny - czemu on nie chodzi tylko ciągle leży?
aj, bo to się takie słabe urodziło, że nawet mleka mu dawaliśmy trochę...
a tak jeden zdechnie będą inne...
******
ta rozmowa miała miejsce w lutym chyba.
od tamtej pory dokarmiamy koty, a one przeniosły się do nas.
częściowo, bo i u siebie bywają, nocują tam.
częściowo, bo i u siebie bywają, nocują tam.
a u nas myszy w piwnicy nie ma, choć było ich sporo.
czy bożenka ma w stodole? nie wiem, nie pytałam.
teraz jest "tylko" 5 kotów. pozostałe zginęły w niewyjaśnionych okolicznościach, w tym kotka, która miała 2 - miesięczne młode. kociaki też zginęły, pewnie z głodu.
włóczące się psy, ptaki drapieżne, lisy zrobiły swoje...
nie potrafię przyzwyczaić się do takiego stosunku do zwierząt.
żal mi ich i dlatego chronię je jak mogę.
wiem, że pewnego dnia jedno z tej piątki wyjdzie w pole na polowanie i nie wróci.
przerabiałam już to kilkakrotnie.
bardzo zżyłam się z tymi kotami, lubię je, każdy jest inny, każdy ma inny charakter.
i, poza plecami bożenki, robię jej wredną, krecią robotę.
trudno, więcej kociaków nie będzie!
to zdjęcie zrobiłam, jak jeszcze sześc kotów było....
dzieci tam też się nie karmi???
OdpowiedzUsuńnie wiem...najmłodsze dziecko w okolicy ma 20 lat i samo sobie weźmie....
Usuńto lepiej tam rodzinnie nie jechać - a jak już, to z wałówą:)
Usuńwałówa jak wałowa, sklepy są...raczej z popitką, bo jakby zabrakło w nocy....
UsuńNiestety,tacy ludzie są i będą.Przykre to. Mieszkam na wsi ale z moich obserwacji widzę, że kotki są karmione.Nie wiem jak ze sterylizacją. Owszem panuje pogląd, że koty są od łowienia myszy a psy od pilnowania domostw ale raczej się o nie dba choć niestety nie wszędzie.Sama nie przejdę obojętnie obok głodnych zwierząt.Piękne te kotki na zdjęciu.Serdeczności.
OdpowiedzUsuńwidocznie twoja wieś, haniu, jest bardziej cywilizowana. psy jeść dostają i nawet są głaskane ale koty...uwierz mi, te "moje" kociny są urocze. ściskam.
UsuńJedno trudno zrozumieć - po kiego tyle tych futrzaków?
OdpowiedzUsuńoj! od przybytku głowa nie boli....
UsuńDziwne jest myślenie co poniektórych. Dla rodziny ze wsi jestem niejako "dziwakiem", że psa mam w domu. Miejsce psa jest w budzie i ma obejścia pilnować. Owszem - pilnuje tyle, że z psiej kanapy :)
OdpowiedzUsuńbo wielu mieszkańców wsi uważa psy za zwierzęta użytkowe jak konie czy krowy. a tych w domu się nie trzyma przecież:)
UsuńNie zmieściłabym :D
Usuńa jakaś miniaturka?:)
UsuńWpadłam z rewizytą i już wiem, że często będę tu zaglądać :-) Moje klimaty :-) Niestety i ja w moich stronach obserwuję, że większość ludzi źle traktuje zwierzęta, muszą one zapracować na michę, psy często na łańcuchach, mają informować szczekaniem, że ktoś się zbliża, koty nie dostają jeść, bo muszą polować, inne zwierzęta, to po prostu przyszłe pożywienie... smutne to okropnie. Na szczęście trafiają się wyjątki, które to zwierzęta traktują jak przyjaciół, ale jest ich zbyt mało. Można wiedzieć skąd się przeprowadziłaś na mazurską wieś? Dominika
OdpowiedzUsuńwitaj dominiko w moich progach:) ja stykam sie z niewieloma osobami, bo wieś jest bardzo rozrzucona. ale z tego co zaobserwowałam psy nie są na łańcuchach. najczęściej się wałęsają p dwa lub trzy. tu jest właśnie w modzie trzymanie po kilka psów i kotów. jedne sobie radzą z jedzeniem (np. koty, które wyszły w pole) inne nie. szkoda mi tych zwierzaków.
Usuńa my przenieśliśmy się na wieś mazurską z warszawy:)
Tutaj ludzie też mają po kilka psów i kotów ale psy na szczęście nie wałęsają się same po okolicy. Trzymają się gospodarstw, niektóre z przymusu... na łańcuchu lub siedzą w kojcu. Koty polują na polach, mało który gospodarz przejmuje się ich losem.. My natomiast przenieśliśmy się na pojezierze z Torunia :-) Dominika
Usuńmoże dlatego, że u nas jedno gospodarstwo od drugiego leży mniej więcej w odległości około 800m te psy tak wędrują? jak coś upolują w polu czy w lesie to mają jak znalazł...inna sprawa, ze na obrzeżach "mojego" lasu stoją ambony. podobno kiedyś myśliwi strzelali do wałęsających się psów. no, ale to przecież nie wina psów. wiele psów biega po ogrodzonych podwórkach, albo siedzi w klatkach.na łańcuchu nie widziałam, całe szczęście:)
UsuńDo mnie na dzialłkę przychodzą trzy. Rodzeństwo z przeciwka, bo tam alkohol jest na pierwszym miejsu.Pozdrawiam serdecznie. Paczucha.
OdpowiedzUsuńpaczucho, ja obawiam się, że do mnie zaczną ściągać koty z całej wsi jak się rozniesie, że tu darmowe żarcie dają.....
Usuńwszystkie się przeniosą na zimę do Ciebie, będą "ocieplać" do skutku parapety, siedzieć godzinami pod drzwiami, łasić się do nóg, mruczeć wniebogłosy, już Cię mają:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam!
z parapetami im się nie uda. próbowały, ale ja mam jakoś te parapety wysoko. a wszystko inne zgadza się od dawna. jeść dostają około 19, ale dyżurne są już rano. i jak im łowić myszy kiedy stołówki pilnują? i ja pozdrawiam:)
UsuńJa też mam takiego wspaniałego kotka. Żeby było śmieszniej,to jest
OdpowiedzUsuńcały czarny z maleńką białą łatką na grzbiecie. Wpada w odwiedziny,połasi się do nóg i zmyka. Nie wygląda na głodnego i bezdomnego.Ciągle myślę ,że może zadomowi się u mnie na dłużej.
Z dzieciństwa pamiętam,że koty dostawały tylko mleko,a resztę musiały sobie złowić.Pozdrawiam serdecznie.
czyli niewiele się zmieniło z tym łowieniem...nigdy nie byłam kociarą, zawsze miałam psy, koty dopiero poznaję, tu, na wsi. i wiem, ze je bardzo lubię. pozdrawiam cieplutko.
UsuńA u mnie od maja psica:)
OdpowiedzUsuńPrzyjechała z mordowni, miała być na tymczasie, a tymaczsem została z nami na zawsze:)
Zazdraszczam Wam trochę - gdybym miała dom z dużym placem - oj, ale byłoby zwierzakowo:) Serdeczności Ewuniu:) Ruda
wiem, czytałam o twojej piesuńce. u nas zwierzakowo dopiero będzie, pewnie w przyszłym roku. ja chcę stworzyć atmosferę, czy może tak wychować zwierzaki, żeby kociaki i psiaki żyły w przyjaźni. tak jest właśnie u tych sąsiadów.ale to muszą być moje zwierzaki, nie okoliczne. ja za nie wezmę odpowiedzialność. cieszę się, że mnie odwiedziłaś. bardzo się cieszę:)))
OdpowiedzUsuńKotów się nie karmi... Współpracuję czasem z TOZem i zabiegi sterylizacji są ZA DARMO dla kotów wolno żyjących! Wystarczy się zarejestrować jako opiekun takich kotów. Więcej nawet - dostaje się karmę dla nich. Może nie jakieś bajońskie ilości, ale zawsze coś. Ja mam kocurrrra, który ma jedzenia pod dostatkiem, a poluje dla przyjemności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
byłam w gminie, pytałam. oczy zrobili jak spodki to co mam ich pobić? szantażować? cholera wie co. poza tym te koty mają właścicieli a ja ? ja je tylko karmię i bardzo lubię...
OdpowiedzUsuń