od dłuższego już czasu ten post chodził mi po głowie. nie umiałam go jednak ubrać w słowa tak, by dokładnie odzwierciedlił moje myśli i uczucia. nadal nie umiem....
czas....co to właściwie jest? nikt nie potrafi podać definicji, która by mnie usatysfakcjonowała.
dla każdego czas to inny czas, inne radości, inne smutki, inne szczęścia, inne rozpacze.
jedno jest pewne: czas to coś co za chwile stanie się przeszłością.
wiemy, ile go za nami - nie wiemy ile przed nami.
*****************
kilka dni temu minęły dwa lata od chwili, kiedy w szpitalu na spartańskiej w warszawie wyciągnięto mnie za uszy z powrotem na ten świat.
po raz drugi w ciągu kilku ostatnich lat
po raz drugi w ciągu kilku ostatnich lat
i wszystko miało być pięknie, ale...
w cztery miesiące później powtórka z rozrywki, tylko już taka z grubej rury.
lekarzom w centrum kardiochirurgi po czternastogodzinnej walce znowu się udało wyrwać mnie z objęć kostuchy.
po raz trzeci...
po raz trzeci...
tyle tylko, że skutki uboczne mojego nowego życia są niekoniecznie komfortowe.
one są po prostu byle jakie!
i to jest moja bolączka - nie umiem się pogodzić z takim zwrotem o 180 stopni.
z tym, że nawet krótki spacer w niezbyt sprzyjających warunkach atmosferycznych natychmiast budzi wszystkie demony.
rower? nie ma mowy! nawet stacjonarny. wszystko, co powoduje wysiłek fizyczny jest zabronione.
i tak sobie siedzę na tyłku, który rośnie, mimo głodowych racji żywnościowych.
nie potrafić do tego przywyknąć, nie potrafię tego zaakceptować.
zawsze byłam żywiołowa, szybka w pracy i zabawie a teraz?
inwalidka cholerna!
żeby choć nie bolało....
w dodatku wszystkie moje pomysły na pisanie, wstawianie zdjęć, wydają mi się mało ciekawe i nie warte waszej uwagi.
koty, ogrody - wszyscy to mają...
nie mam pomysłu na życie, bo nie wiem ile go mam - miesiąc, rok - lekarze unikają tego tematu jakbym o dżumie chciała gadać!
wiem, oni sami nie wiedzą.
**********************
w ciągu ostatnich 30 dni odeszły do innego wymiaru cztery moje koleżanki blogowe:
maria - dora,
basia - roza,
kattka,
kurka domowa.
dwie pierwsze znałam jeszcze, z dawnych lat, z onetu.
dwie pozostałe czytałam z zapartym tchem, nieczęsto zostawiając komentarz .
dwie dziewczyny nie miały jeszcze 40 lat...
wyobrażacie sobie jak mi to dało po kulach?
a miałam żyć spokojnie, bez stresu, po to wyjechałam na wieś.
i siedzę w leżaku, gapię się na wygłupy kotów i zastanawiam się, że to nie tak miało być.
do śmierci miałam byś sprawna, pełna energii i życia a tu chała!
aupadłam na samo dno.
**********************
wrócę do pisania bloga, ale te tragedie muszę pochować na półki, popakować w eleganckie pudełka
i postawić tam, gdzie wzrok nie sięga kilka razy dziennie.
muszę odpocząć od tych emocji, które mi skracają życie.
nie pogodzę się nigdy z moją sytuacją, bo przypomina mi o sobie na każdym kroku, uzmysławia mi jaka jestem bezradna.
nie umiem po prostu.
wiem, byłoby mi lżej, ale mój upór jest większy.
ale co mi z tego?
nie chciałam jęczącego postu, ale wyszło jak wyszło.
trudno....
Niewiele jest sytuacji, w ktorych nie wiem, co powiedziec i jak je skomentowac. Zabilas mi, Ewus, klina pod czaszke. Troche zapomnialam jezora w gebie, choc normalnie jestem wyszczekana.
OdpowiedzUsuńChcialabym, zebys wiedziala, ze myslami bede z Toba, gdybys potrzebowala rozmowy, porozmawiam, jesli nie, pomilcze obok Ciebie.
Czlowiek nie zdaje sobie sprawy ze skarbu, jakim jest zdrowie, dopoki je ma. Taaa, juz Kochanowski wiedzial... Zyje sie szybko, intensywnie, ekspansywnie, nie mysli sie o ewentualnych skutkach, a kiedy przyjdzie dzien, ze wyrywamy sie kostusze, zaczyniamy doceniac przeszlosc i zalowac, zesmy o siebie bardziej nie dbali.
Deprymujaco dziala na nas, zwlaszcza podczas choroby, ze odchodza ludzie, ktorych znalismy, chocby wirtualnie. Ludzie zbyt mlodzi na smierc, mogacy tyle jeszcze przezyc, zrobic.
Rozumiem, ze chcesz sie wycofac, dac sobie odpoczynek od srodowiska, z ktorym lacza Cie ostatnie, malo optymistyczne wydarzenia.
Ale miej swiadomosc, ze i w wirtualnym swiecie znajdziesz wsparcie, bo sa tu ludzie wrazliwi i chetni do pomocy. Gdyby cos, to pisz na maila, jestem do dyspozycji.
I postaraj sie, choc zdaje sobie sprawe, jakie to teraz trudne, wykrzesac z siebie choc odrobine optymizmu. Zyjesz! Wyciagaj wiec z tego zycia maksimum tego, co sie da wyciagnac. Powtarzaj sobie ciagle i od nowa, ze wlasnego tylka nie przeskoczysz.
Hmmm, a niby nie wiedzialam, co napisac... Samo jakos na klawisze spadlo.
Ewo, nawet nie wiesz jak dobrze Cię rozumiem. Mogłabym podpisać się pod każdym zdaniem Twojego posta :-( Ciągle mam nadzieję, że jeszcze coś się kiedyś zmieni, ale z każdym mijającym rokiem ta nadzieja jest słabsza. Wiem jaką rozpacz budzi bezradność i poczucie zmarnowanego przez chorobę życia. Mogę Cię tylko przytulić wirtualnie, 3maj się Ewo, trzymajmy się.
OdpowiedzUsuńEwo jesteś silna babka , wierzę że po sztormie wychodzi słońce , wierzę w to że każdy z nas ma swoją wewnętrzną siłę , która wbrew wszystkim i wszystkiemu jest w stanie trzymać nas przy życiu .
OdpowiedzUsuńSama to wiem najlepiej , gdybym tej siły ducha w sobie nie znalazłam dwa lata temu moja choroba z którą zmagałam się lata by mnie pokonała , jednak moje przekroczenie czterdziestki było tym momentem że wbrew wszystkiemu postanowiłam żyć .
Ewuś mam nadzieję że będzie i u Ciebie wkrótce słońce .
Uściski ślę Ilona
Chryste !!!!!!! Maria - Dora nie żyje !!!!!!!!!!!! Nic nie wiedziałam. A ty trzymaj się dzielnie. I pisz, nie ma tematów nudnych i złych.
OdpowiedzUsuńTakie wiadomości dołują, przygniatają w glebę...Gdy się samemu walczy z chorobą, przegrana innych boli podwójnie...Odbiera nadzieję, rodzi pytania, na które dobrze wiemy, że nie ma odpowiedzi. Burzy pozorny, mozolnie budowany spokój...
OdpowiedzUsuńKażdy ma swój"krzyż", do udźwignięcia, a wokół tyle się dzieje...
Gdy ciało niedomaga, gdy jesteśmy bezsilni z powodu bólu, rokowań- psychika automatycznie nie daje rady...Samo życie nie zawsze wystarcza...
Zresetuj się, nabierz dystansu...
Koty, roślinki...pisać można o wszystkim,byle sprawiało to autorowi radość...
Ściskam serdecznie!
Przysiądę obok - bez słów.
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci, bo mi pękło serce jak dowiedziałam się o Kurce;(
I będę czekać na Twoje zdjęcia, posty - pozdrawiam!
Smutków nie pakuj w ładne pudełka - nie zasłużyły sobie na to.
OdpowiedzUsuńPo prostu wywal je!
Rozumiem, co czujesz - brak zgody na siebie, pod jakimkolwiek względem,
jest bardzo bolesne.
Zamknięcie śpiewającej duszy w niemym ciele Twojej zgody nie daje.
Tylko, że wszystko jest "po coś" - często potrzeba wiele czasu,
by znaleźć odpowiedź.
Życzę Ci, aby przyszła do Ciebie jak najszybciej, byś poczuła się swobodniej
w ramach, w które wbrew Twej woli, wstawił Cię Los.
Dobre myśli zostawiam. Ruda
Trudno jest się pogodzić z przemijaniem. Bardzo trudno. Nigdy nie wiadomo, co nam przyniesie los i jaka szykuje nam " niespodziankę. My wczoraj pożegnaliśmy naszą Przyjaciółkę, która odeszła w wieku 36 lat. Na Boże Narodzenie miała brać ślub. Serce mi się kraje na samą myśl. I tak sobie myślę, że trzeba cieszyć się kazdym dniem, który jest nam dany. Każdą chwilką spędzoną z bliskimi i z kochanymi przez nas zwierzakami. Chwalić słońce, deszcz i chwytać małe przyjemności. Choćby te, gdy można poleżeć na leżaczku. Ściskam Cię mocno i życzę dobrego lata:-)))
OdpowiedzUsuńAsia
ewo, wstrząsnełaś mną tym postem. Wiesz, że ja też często o tym myślę? Qrka Domowa nie wychodzi mi z głowy... Czasem w życiu potrzebny jest taki moment zadumy, ale potem zazwyczaj znów świeci słońce. Mocno Ci tego życzę!!
OdpowiedzUsuńnigdy nie wiadomo, na kogo wypadnie:* pod tym względem wszyscy jesteśmy równi,
OdpowiedzUsuńograniczenia są inne dla każdego i powiem tak - ja codziennie zaglądam do Ciebie, czekam i czy coś napiszesz u mnie, dół dołem ale zamykanie się z powodu zwyczajności nie jest dobrym pomysłem.
Nie zamierzam dla inspiracji porzucać domu i wyjeżdżać w poszukiwaniu przygód albo ucinać sobie kawałka czegoś aby opisywać wrażenia;)))
Jak ja Twoje bolączki rozumiem. Jedziemy prawie na tym samym wózku i mamy te same problemy, ale żyjemy. U mnie też mniędzy innymi z tego powodu te moje dołki. Odchodzę i wracam. Do siebie, do starych miejsc, wspomnień, bloga....
OdpowiedzUsuńPisz Ewuniu, bo każdy temat, każde zdjęcie jest ważne uwagi i jest inspiracją dla innych i jest cząstką Ciebie.
Uściski.
Ewo, pamiętaj, że każdy Twój post czytam z zaciekawieniem! I niecierpliwie czekam na kolejne...
OdpowiedzUsuńA czas?
No cóż... nieubłaganie mknie, bez względu na to czy u nas się dobrze czy źle dzieje. Jest bezwzględny i nie da się z nim negocjować.
Czasami jest ciężko, smutno i źle, ale to nie powód żeby się zamykać.
Śmierć była, jest i będzie. Jednak pogodzenie się z nią bywa bardzo trudne, a czasami wręcz niemożliwe...
Wczoraj pomyślałam, że pomimo swojego wieku, swoich planów na przyszłość nie mam pewności kiedy przyjdzie mój czas. Dlatego modlę się o zdrowie i doceniam każdą chwilę, każdy dzień.
Dziś u nas była burza taka z piorunami, błyskawicami i deszczem... zaraz po niej wyszło słońce.
Dlatego mam nadzieję, że i u Ciebie się ono pojawi.
Ilona
To o czym piszesz to także zamrażanie uczuć. Tak najłatwiej. Ale ma swoją cenę... zamrożone uczucia rządzą gdzieś tam z ukrycia.
OdpowiedzUsuńPochówek o którym piszesz to ciężkie rozwiązanie, wiążące się z akceptacją, bólem i cierpieniem... nie jest to łatwy proces, przeciwnie, w dodatku bywa długi...
pozdrawiam i zapraszam
Dlaczego tak się to toczy? Masz wokół siebie bliskich, których nie możesz martwić i może tak do tego podejdź. Cóż te koty dla Ciebie baraszkują! Zobacz jak pięknie obok Ciebie...:)
OdpowiedzUsuńCzasami jeczace posty sa bardzo wazne. Nie ma ich co unikac.I co z tego, ze wszyscy maja ogrody i koty? Ja np.: nie mam kotow i w zamian chetnie wzbogace sie Twoimi. Podaruj mi kilka nasion ze swojego ogrodka:)
OdpowiedzUsuńPowiadaja, ze trzeba umiec zyc kazdym dniem tak, jakby byl to nasz ostatni dzien zycia. jakiez to trudne- moze to jest wlasnie Twoje zyciowe zadanie? Potencjal masz. Zywiolowosc, energie, PRAGNIENIE ZYCIA!!! Powiadaja, ze to my decydujemy, czy wracamy z powrotem ( w tej ostatniej minucie), czy zostawiamy ten caly "bajzel":) Musialas miec niezly powod aby podjac decyzje o powrocie i trzymaj sie tego powodu. No i co, ze siedzisz? Ciesz sie, ze nie lezysz. Ciesz sie, ze idziesz sama do toalety, ze mozesz poglaskac kota, ze slyszysz jak mruczy przy uchu...sa tacy, ktorzy takich doswiadczen zaznac nie moga...
Spadam, za duzo sie wymadrzylam:))
Przykro mi z powodu blogowych koleżanek
OdpowiedzUsuńPodpisuje sie pod komentarzem Ani...ciesz sie i juz!!! masz jeszcze tak wiele powodow do radosci! A my lubimy bardzo Cie czytac..wiec pisz! caluje Cie serdecznie
OdpowiedzUsuńWażne , że jesteś. Ale pamiętaj "ja minę, ty miniesz , my miniemy". A ja dodatkowo wczoraj kusiłam los.pOZDRAWIAM SERDECZNIE I VALE!
OdpowiedzUsuńOd dawna czytam Twój blog a piszę pierwszy komentarz a na moim blogu adres Twój widnieje też od "dawna." :)
OdpowiedzUsuńEwo miałam ostatnio bardzo niesprawną stopę, kuśtykałam boleśnie i to nie kilka dni a kilka miesięcy. wiem co to znaczy ograniczenie i myśl że tak już będzie.
Wyleczyłam, walczyłam na rożne sposoby nawet te niekonwencjonalne całkiem od czapy :) jak to młodzież powiada.
Słowo o sobie: zawsze lecę z pomocą nawet tam gdzie nikt tej pomocy nie chce i często po łapach dostaję za jej udzielanie, ale niepoprawna jestem, wiec i teraz spróbuję może się czymś zachwycisz? :)
Myślałam o ziołach, ale czy ja wiem? Picie owoców głogu dobrze serce wspiera, no i skrzyp, którego dodaję nawet do ziemniaków gdy je gotuję mam go na działce pod dostatkiem to korzystam. To skrzyp najbardziej polecam Tobie gdy go znajdziesz zacznij go stosować. Prof. Sedlak mawiał że w przyrodzie walka się toczy pomiędzy wapnem a krzemem. Skrzyp skrzypi bo ma dużo krzemu w sobie.
Poza tym praca z sobą by zmieniać zapisy w psychice, jest taka książka "Kody Uzdrawiania" nie czytać jej całej, tylko zaczynać od stosowania samych kodów.
Bardzo mnie z początku to śmieszyło, ale że jestem wszystkiego ciekawa, więc spróbowałam, z niechęcią uznaję ze działa. :) Autor lekarz z zawodu Kody zapisał dla siebie i innych ludzi w samolocie, zrozpaczony człowiek, który leczył żonę przez wiele lat z silnej depresji. Wypróbowali na sobie pomogło wyleczyła się, zaczęli pracować z innymi ludźmi pomaga.
No wiem chaotycznie i byle jak pisze, ale w komentarzu nie da rady inaczej.
Przesyłam linki:
http://www.cudownyportal.pl/forum/watek.php?id=3251
na samym końcu ciekawie napisała osoba o nicku Amarantia a gdy się zalogujesz na stronie Nieznanego Świata miesięcznika ukazującego się już od dziesięciu lat możesz przeczytać cały artykuł.
http://www.nieznanyswiat.pl/nieznany-%C5%9Bwiat/artyku%C5%82y/740-uzdrawiaj%C4%85ce-kody-medycyna-przysz%C5%82o%C5%9Bci
Nam książkę poleciła znajoma dentystka, Ala powiedziała ze warto spróbować bo zarówno ona sama jak i jej znajomi mają efekty. Więc spróbowałam. ...
No "mój" już mnie ciągnie na działkę a doprosić się nie mogę by na blogu zainstalował mi miejsce gdzie mogłabym opisywać swoje ulubione książki wiersze czy muzykę.
Ewo, naprawdę można zmienić swoje życie ja w to wierzę. Bardzo polecam wiec uwadze Twojej odmienne sposoby uzdrawiania. Pozdrawiam już prawie w biegu. :) Ale ciepło.
O, Boże, to Maria Dora odeszła?! Od Wielkanocy u niej na blogu cicho, do mnie nie zagląda, a zaglądała bardzo często. Zastanawiałam się dlaczego, a ona tymczasem patrzy już na nas z góry, tylko wpisać się nie może. Trudno w to uwierzyć.
OdpowiedzUsuńEwuniu, rozumiem, ze takie wieści przygniatają, że budzą w nas demony, strach, zwątpienie, że problemy zdrowotne zmieniają bieg naszego życia, czasem nieodwracalnie, ale to nie znaczy, ze trzeba zamykać się przed światem, kulić ramiona, opouszczać głowę i pogrążać się w smutku i rozpamiętywaniu. Nie, tak nie wolno. Masz tylu blogowych przyjaciół, więc pisz o wszystkim co Cię cieszy co smuci. Ja zaglądam codziennie do Ciebie i czekam na nowy wpis. Przelewaj swoje rozmyślania, wątpliwości na ekran. To pomaga, a my z uwagą porzeczytamy i podyskutujemy. Ewo, nie jesteś sama. Pozdrawiam serdecznie.
Współczuję Ci ograniczeń :(( Ale jesteś i ciesz się z tego ;)
OdpowiedzUsuńJa zawsze czekam na wpisy i Twoje opowieści :-)
Jak Ci źle to też pisz , nie chowaj - wyrzucaj w przestrzeń i żyj teraźniejszością !
Nikt nie wie ile mu zostało. Umierają młodzi niby zdrowi ludzie , a starzy pomimo cherlawego zdrowia żyją i jakoś ciągną ten wózek ;)
Ja też nieraz myślę o przemijaniu ... Nie mogę się nadziwić że ktoś kto ma młodość i zdrowie odbiera sobie życie ,a ludzie którzy są strasznie poszkodowani przez los chcą żyć ! Z nich trzeba brać przykład . Czyli można ,pomimo ułomności cieszyć się życiem .
Mam nadzieję że szybko się otrząśniesz z tego dołka i wrócisz do tych którzy Cię potrzebują :)
Buziaki ślę i ściskam !
Ewo, przestraszyłaś mnie, bo nie wiem, o której blogowiczce piszesz, już tyle lat bloguję i znam wielu blogowiczów, nawet tylko z linków u innych.
OdpowiedzUsuńWiem, kim była Maria Dora, bo czasami do mnie zaglądała i zostawiała komentarz. Kilka lat temu zmarła kochana Petronelcia, którą do tej pory mam w linkach.
P.S. Właśnie w tej chwili już wiem, że Basia Roza to moja przyjaciółka, z którą spotkałyśmy się w moim mieście i nawet była w moim mieszkaniu. Razem z andante teraz płaczemy.
Chyba wyłączę komputer, bo nie mogę zebrać myśli.
Pozdrawiam z wielkim smutkiem, a Tobie życzę dużo siły do zwalczania choroby.
Ewuniu, tak myślałam że coś niedobrego u Ciebie się dzieje, bo zamilkłaś na długo. Też tak mam, smutek, rozpacz, strach paraliżują mnie i blokują.
OdpowiedzUsuńKochana, wiem że jesteś bardzo chora, ale popatrz na swoje życie z tej pogodniejszej strony, mieszkasz w pięknym miejscu, możesz patrzeć na swoich baraszkujących ulubieńców, a nie każdy ma taką możliwość, nie każdy ma ogród
i nie każdy może cieszyć się pięknem przyrody. Masz Ewuniu przede wszystkim swojego męża, który dba o Ciebie, masz dzieci, masz nas przyjaciół, którzy czekamy na Twoje opowieści, ja bardzo czekam i tęsknię, kiedy Cię nie ma.
Nie znałam Ewo trzech Twoich blogowych koleżanek, znałam Kurkę, której śmierć bardzo przeżyłam. Wyobrażam sobie jak wpłynęło na Ciebie odejście ich wszystkich, to straszny cios.
Moja Mama jest bardzo chora, nie mogę się pogodzić z ty, że niedługo już Jej wśród nas nie będzie. Przerasta mnie to, jestem kompletnie rozbita.
Ewuniu trzymaj się ciepło, ja bardzo się cieszę, że Cię poznałam i mogę odwiedzać Twój blog, więc się tu nie rozklejaj... ja też się postaram.
Ściskam
Witaj.rzadko tu zaglądam, raczej na starym blogu bywam. Nie widzisz nadziei dla siebie , dlatego Ci ciężko. A przecież nadzieja jest blisko , przy każdym człowieku. Wystarczy uwierzyć, zwrócić się do Boga. Tylko tyle. A czas ? co to jest ? dla mnie to chwila, dla czasu przeszłego , dla przyszłego zależy , w jakiej sytuacji jestem.jeśli szczęśliwy to płynie szybko , za szybko, a jeśli cierpienie to wlecze się niemiłosiernie. terażniejszego czasu wg. mnie nie ma, a najwyżej najmniejsza jednostka miary go określa A powiedz , co to jest wieczność ? też czas ?
OdpowiedzUsuńPrzepraszam , przegapiłem i nie dodałem swojego imienia w poprzednim komentarzu . Waldek.
Usuńdługo myślałem nad tym czasem. i doszedłem do wniosku , że teraz na tym świecie są dwa czasy, przeszły i przyszły. czas terażniejszy to wieczność , ona nigdy nie kończy się. ani nie zaczyna , ona JEST poprostu. ale to inny świat. waldek
UsuńEwciu, nie znałam tamtych dziewczyn, ja krótko jestem w świecie blogowym. Każdy z nas myśli czasem o tym, co nieuchronne, ale usłyszałam niedawno takie powiedzenie, to słowa bodaj. M.L.Kinga " jak nie możesz biegać -idź, jak nie możesz iść -czołgaj się bylebyś nie stał w miejscu". I tak to jest jedni biegają inni chodzą, jeszcze inni ledwo się czołgają, ale przecież żyją!!!Nie chce Ci dobrych rad udzielać, bo guzik wiem o takich problemach, ale ja zawsze z chęcią do Ciebie zaglądam i czekam na wpis. Dawaj więc te koty i ten ogródek i to co na polu i w lesie. Nie tylko siłowe i zręcznościowe zajęcia dają dużo radości te stacjonarne też, a jest ich sporo, tylko trzba sobie coś znaleźć...
OdpowiedzUsuńEwo czasami tak życie się układa,nie nam o tym decydować,to się po prostu dzieje.
OdpowiedzUsuńPrzykro, że odchodzą ludzie,ale na przemijanie nic nie wymyślono.Chociaż twierdzę że niektórzy pozostawiają piękne wspomnienia.
Ewo skoro musisz zwolnić dla zdrowia to zrób to i naucz się z tym żyć,reszta sama przyjdzie:)
Ostatnio nie bywam na blogach,zajęta robótkami,brakuje na wszystko czasu.
Dołączam do wszystkich co pisali przede mną jesteś Ewo i bądź,chociaż na zwolnionych obrotach,dziel się z nami swoim smutkiem i radością,trwaj:)))