no właśnie, dziś jest dzień teściowej.
a teściowa to podobno kwintesencja zła.
na ogół w relacji syn i jego matka.
złych teściowych, matek
pań, po prostu nie ma. ich mamy są w
porządku.
kiedyś pochodziłam sobie po blogach onetowskich i stwierdziłem, że
młode i nie młode małżonki dzielą się na dwie grupy poglądowe:
1.
teściowa to wredna baba z samego założenia. bo mąż do niej chodzi. bo
mąż jej pomaga. a powinien siedzieć ze swoją obecną rodziną, nie dzwonić
do matki z pytaniem "co u ciebie?" nie powinien z matką rozmawiać, bo
nie wiadomo co ta wredota mu powie i jak go ustawi przeciwko żonie.
niech spada, najlepiej na drugi koniec polski. najwyżej wnuki może na
wakacje zaprosić, no i finansowo wspomóc. cholera jedna!
2. teściowa
to wredna baba i już! potrzebna jest jedynie wtedy, kiedy młoda matka
chce iść do pracy a nie stać ją na pomoc do dziecka. co taka teściowa ma
do roboty? ona już życie przeżyła, niech zwalnia się z pracy i bawi
wnuki. że co? że nie? no baba podła! nie dość, że kasy nie daje jak
potrzeba ( a potrzeby młodych są zdecydowanie większe niż teściowej),
nie kupuje mebli, ba, nawet mieszkania czy samochodu nie kupiła, to
jeszcze własnego, ukochanego wnuka nie dopilnuje? dziecka własnego syna?
cholera jedna!
kiedyś trafiłam na taki blog, gdzie dyskusję o teściowych próbował podjąć jakiś facet. skarżył się, że co on ma zrobić, że
jego żona wiecznie u swojej matki siedzi, jej matka się do wszystkiego
wcina i on ma tego już powyżej dziurek od nosa...
jaka tam dyskusj! całe stado się na niego rzuciło z krzykiem, że "ooo, matka
kobiety, to zupełnie co innego! do niej można! a on jest głupi i niech
się nie wtrąca, bo pewnie jego mamunia to też kawał cholery!"
boże
kochany, wiedziałam o odwiecznym konflikcie "synowa - teściowa", choć
mnie nic takiego nie spotkało. ale żeby tak się nakręcać?
potem z kolei pomyślałam, że coś w tym musi być....bez przyczyny nie oskarża się nikogo i to jeszcze tak stadnie.
"pępowina" - tylko takie skojarzenie mi się nasunęło. nie odcięta pępowina.
jeśli
od małego nie uczyło się dziecka samodzielności, to czego wymagać w
wieku dorosłym? taka samiczka lub samczyk, bez względu na wiek jest
ciągle uwiązany u mamusi. a mamusi z tym dobrze! bo nie jest sama, może
dowolnie układać życie dorosłym przecież dzieciom. i nie czuje z tego
powodu wyrzutów sumienia, wprost przeciwnie. jest dumna! zupełnie nie
przyjdzie jej do starzejącego się łba, że rozwala małżeństwo własnego
dziecka. że krzywdzi jego żonę lub męża. że wnuki nie bardzo wiedzą, kto
je wychowuje....
oj, znam takie teściowe, które płaczą dziecku w
telefon, że prawie umierające są....że, jeśli nie przyjedzie, to ona na
pewno umrze...
szlag mnie trafia jak coś takiego słyszę.
teściowe,
te z jednej i drugiej strony, nie można tak!
kiedy dziecko wychodzi z
domu, to matce pozostaje rola obserwatora. z boku i to bez dobrych rad, gdy nikt o nie nie prosi. bez
słów " bo tak będzie dla was lepiej"...
bo ni cholery nie będzie lepiej! będzie tylko coraz gorzej!
dystans - to jest właściwa postawa. doradzić można, ale tylko wtedy, gdy ktoś o tę radę poprosi.....najlepiej, jeśli oboje.....
i
najważniejsze: im dziecko starsze, tym częściej trzeba odcinać
pępowinę. tak długo, aż dziecko stanie na własnych nogach i dorośnie do
własnych poglądów. i będzie umiało rozwiązywać własne problemy...
a potem? zrobiłyśmy już prawie wszystko i tylko od nas zależy jak będziemy postrzegane przez ukochaną połówkę naszego dziecka.
tak uważam. choć wiem, że wyjątki się zdarzają, sprawy nie dadzą się ułożyć nie z winy teściowej ale to już inny temat.....
i to tyle drogie teściowe w dniu naszego święta.
mądrego teściowania!
dopisek: mam dwie synowe. są jak dzień i noc.
starsza mnie nie lubi. ona nie lubi nikogo, nawet siebie.
ja jej też nie lubię i ona o tym wie.
ale ma to gdzieś.
i ja też.
dopisek: mam dwie synowe. są jak dzień i noc.
starsza mnie nie lubi. ona nie lubi nikogo, nawet siebie.
ja jej też nie lubię i ona o tym wie.
ale ma to gdzieś.
i ja też.
hm... jeszcze nie jestem teściową ale ... chyba i boję się nią zostać ... hihi
OdpowiedzUsuńJa jestem teściową, ale moja odległość do synowej wynosi około 400km.
OdpowiedzUsuńI jest to bardzo bezpieczna odległość.
Na całe szczęście mam bardzo zaradnego syna i nie wtrącam się w życie młodych.
Syn częściej ojca o jakąś radę prosi.
Jest tylko jedno 'ale' - wnuki też są daleko ode mnie.
Za to nie mając wpływu na ich wychowanie nie narażam się ani synowi, ani synowej.
Ewo, to co mnie spotkało na blogu to przeszło moje oczekiwania.
Meg pomagała mi dobrymi radami jak z tego wyjść i ... myślę, że się udało.
Może będzie już dobrze?
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Nie chce juz wracac do zagadnienia tesciowej, ona nie zyje, a mnie sama pewnie czeka odegranie tej niewdziecznej roli w przyszlosci.
OdpowiedzUsuńWszystkim tesciowym - najlepszego.
Ewo, chętnie przestrzegłabym wszystkich, tylko nie bardzo wiem jak.
OdpowiedzUsuńPoza tym każdy ma jakiś swój sposób blogowania i narzucanie czegokolwiek byłoby nietaktem. Każdy kto widział moje przykrości, może zastanowi się co zrobić żeby sobie pomóc w bezpieczeństwie. Mnie to bardzo zaskoczyło.
Dziękuję za zainteresowanie się problemem.
Pozdrawiam bardzo serdecznie:)))
Ewuniu trafiłaś w samo sedno. Też kiedyś o teściowych pisałam. Sama też jestem teściową. Mam super synową i dwóch wspaniałych zięciów. To są drugie połówki moich dzieci, czyli też moje dzieci i kocham ich jak własne.
OdpowiedzUsuńSami nie lubimy jak ktoś wchodzi do naszego życia z butami, więc zaakceptujmy życie naszych dzieci i nie pchajmy się do ich życia na siłę. Mają prawo żyć tak jak chcą. Wiem o czym mówię.
Uściski Ewuniu.
Cóż sama jestem teściową i mam 2 synów.
OdpowiedzUsuńNa szczęście moje synowe też mają synów
i zobaczymy jak to u nich będzie :-)))
:). Ja mam teściową. I syna, więc kiedyś, mam nadzieję, sama nią będę :). Moja teściowa to dobra teściowa. Taka co to właśnie się nie wtrąca nieproszona, ale doradzi, gdy trzeba. To jednak też zasługa męża, który pępowinę sam odciął i to w wieku nastoletnim. Pamiętamy o niej oboje w Dniu Matki, o dniu teściowej nie wiedziałam i chyba nie będę obchodzić tego święta ;)... Dzień Matki to jednak ładniejsze :)...
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam nawet, ze to dziś. Czekam więc na telefon od zięciunia. Niech no tylko nie zadzwoni, już ja mu pokażę co to znaczy teściowa. Całuski.
OdpowiedzUsuńto życzyć im wszystkiego dobrego ale jak są dobre.
OdpowiedzUsuń:)))No to ja do swojej Synowej zadzwoniłam z przypomnieniem,że mam dziś święto!A ona się pyta:a kiedy święto Synowych!:a niech sobie załatwiają swoje święto!:)))
OdpowiedzUsuńJa do teściowej nic nie miałam, ona do mnie też, natomiast nie lubiliśmy się z teściem, apodyktyczny był bardzo i taki typ "najmądrzejszy z całej wsi", szkoda, bo mogło być całkiem fajnie, oboje niech spoczywają w pokoju.
OdpowiedzUsuńTeraz ja jestem teściową, po doświadczeniach z teściem starałam się bardzo być inna niż on, lubimy się i z synową i z zięciem. Najważniejsza jest akceptacja i nie urządzanie komuś życia.
moja teściowa była najlepsza w świecie, po prostu druga mama - niestety żadnej już nie ma z nami :( za to teraz mam synową też najlepszą w świecie :) i staram się, żeby nie miała powodów do narzekania na teściową!
OdpowiedzUsuńNo nie wiedziałam, ale gdybym wiedziała to kwiatki by dostała, bo jest dobrym człowiekiem i dobrą teściową. Wiele jej zawdzięczam......
OdpowiedzUsuńMłynarski spiewał "babciu , dziaduniu, teściowo teściu , bądźcie błogosławieni", ze o "dytyrambie na czesć teściowej" Różewicza nie wspomnę...Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuń