do południa był upał i piękne niebo...
pracuś poszedł nad staw nałowić rybek dla kotów.
to jedyne osobniki, które jadają ryby...
i wtedy ni stąd ni z owąd zakotłowało się, wiatr mało głowy nie urwał.
deszcz lunął nie wiadomo skąd, strumienie płynęły podwórkiem.
sypnęło gradem....
pracuś wrócił przemoczony do suchej nitki a to tylko jakieś 50 metrów od domu.
tak lało, że nie mogłam wyjść z domu zrobić zdjęć, bo mnie dosłownie wiatr wpychał do środka.
jedynie przez okno...
a po chwili, dłuższej chwili...
biednego piecuszka ulewa zastała gdzieś w polu chyba.
przyszedł, wywabił wypłosza spod tuj i spragniony napił się wody.
trochę się wylizał a potem poszedł do pracusia, żeby go wytarł...
to słoneczko świeciło jakąś godzinkę, a potem...
a co poza tym?
koty dostały swoje rybki ale niestety nie dla wszystkich starczyło, bo zleciały się te, które bywaja u nas niezbyt często.
elektryczka dała po łbie swojemu synowi piecuchowi i ukradła mu jego kawałek.
potem piecuch i wypłosz dostali wciry od miaukotka.
rety, sierść się sypała, jakby śnieg padał...
a wrzask jaki był!
w związku z tym miaukotek ma zakaz wstępu do nas, został pogoniony i to ostro.
i tak życie płynie leniwie na tej pięknej wsi wśród pól...
U nas chłodno i mocny czasami wiatr piękne zdjęcia.Buziaki.
OdpowiedzUsuńJak to na Mazurach, ja tam nie wierzę mazurskiej pogodzie. U mnie parno i duszno słonko i chmury naprzemiennie. Ujdzie taka pogoda.
OdpowiedzUsuńTak jakos apropopo wpadlo mi do glowy po Twoim poscie:
OdpowiedzUsuńNa alejce posypanej świeżym piaskiem,
Przy rabatce obsadzonej pelargonią,
Ktoś udusił panią sznurkiem, albo paskiem.
Kto? Nie wiemy. Przypuszczalnie, chyba on – ją.
A poza tym, nic na działkach się nie dzieje,
Co niedziela działkowiczów barwny tłum,
Każdy coś tam sobie plewi, coś tam sieje,
Na natury łono z żoną pędzi tu.
Z papierowej torby, co stała w altance,
Dzikim winem gęsto wokół obrośniętej,
Zamiast marchwi wydobyto cztery palce,
A za nimi kciuk i resztę, czyli rękę.
A poza tym nic na działkach się nie dzieje,
Co niedziela działkowiczów barwny tłum,
Pośród kwiatów głośno dziecię się zaśmieje,
Bo wesoło, bo beztrosko jemu tu.
Obco brzmią tu straszne słowa: powódź, pożar,
Nikt się gazem nie zatruje w swej altanie,
Co najwyżej z nieprawego znajdziesz łoża
Dziecię, w grządce groszku zręcznie zakopane.
A poza tym, nic na działkach się nie dzieje,
Co niedziela działkowiczów barwny tłum
Gwoździkami zbijesz ławkę, gdy się chwieje,
Pszczółki brzękiem ukołyszą cię do snu.
Tam poziomek w krąg czerwienią się jagody,
Gruszki wiszą, ciężkie sokiem, na gałęzi,
Nie zakłóca nic radości i pogody,
Choć w wspomnianych już poziomkach ktoś zarzęzi.
To poza tym wciąż na działkach pięknie będzie,
Co niedziela działkowiczów barwny tłum,
Z parcianego węża wodą sięgniesz wszędzie,
W szumie drzewek ledwie słychać ciche : bul… bul… bul…
wspaniała barbara krafftówna....
UsuńHe he u mnie to samo, tylko z nieco mniejszym nateżeniem. Wybierałyśmy się z koleżanka do botanika i dobrze, ze rozum zwycieżył. Mam nadzieję, ze mruczusie nie dostały kataru biedaki.
OdpowiedzUsuńpięknie tam macie, bardzo pięknie, i wiesz co, lubię tak jak na Twoim zdjęciu wycierać kota ścierką choć mi uwali cały dres, to co z tego.
OdpowiedzUsuńwytytłał go jak nie wiem co!
Usuńjaka bida przemoknięta, i jeszcze rybkę pożarli? pechowy dzień dla Piecuszka
OdpowiedzUsuńA moje koty same łowiły rybki w akwarium..ale też tłukły się gdy mąż sprawiał ryby takie ze sklepu. Te nawałnice wyglądały groźnie, niezbyt komfortowo dla kotów. Biedne musiały w czasie gradu i deszczu gdzieś się kryć.
OdpowiedzUsuńakwarium to zabawa! ja myślę, że niektóre koty nie wyczuwają zbliżającego sie deszczu i dlatego mokną....
UsuńLubię burze...jak nie muszę akurat wychodzić z domu ;) Tylko Piecuszka szkoda, ze taki przemoknięty...
OdpowiedzUsuńWidocznie burze opanowalu polkule polnocna naszej ziemi...tutaj w Wenezueli burze szaleja, przezylam jedna z gorszych nocy w moim zyciu...burza , pioruny, blyskawice, brak pradu, rzeka obok wezbrana do granic mozliwosci, huczaca toczonymi kamieniami, w swietle blyskawic obserwowalam drzewa rosnace na brzegu Leony, czyli Lwicy, bo tak sie zwie nasza gorska rzeka, postanowilam sobie, ze jezeli te drzewa zaczna walic sie dac sie porwac rozszalalej Lwicy..to nalezy z domu uciekac. Teraz lwica, czyli Leona mruczy lagodnie jak Twoj piecuszek, kiedy byl glaskany przez pracusia. Ostatnie zdjecie przecudne! pozdrawiam siedzac przy zapalonym kominku, bo dzisiaj zimno tutaj jest,
OdpowiedzUsuńgrażynko, to musiało być straszne! uwielbiam burze, ale co za duzo to niezdrowo:)
UsuńJa tez lubie burze, ale takie co to pogrzmi, popada, a jeszcze jak na koncu pokaze sie tecza, to juz super...ale takiej burzy, to nikomu nie zycze...
Usuńu nas też wczoraj lało, byliśmy z Rodo przemoczeni do suchej nitki! brrr...
OdpowiedzUsuńA przysłowie mówi, że to w marcu jak w garncu, a tu proszę ...Kociak kąpiel przymusową wziął bidulek. To nam maj serwuje rozmaitości. Pogodnego weekendu życzę Ewuniu :)
OdpowiedzUsuńmaj mi zaszkodził. przez dwie noce było -8, to możesz sobie wyobrazić jak wygląda ogród....u mnie kociaki często wpadaja do stawu.
Usuńmiłej soboty
Ewo, zdjęcia super!! a koty to by mogły same sobie połowić, nie?
OdpowiedzUsuńnie mogły....brzeg zbyt stromy. ale i tak często sie przymusowo kąpią:)
Usuńzzastanawiam sie czasami, czy nie tesknicz do zgielku miasta, bo ja trzy lata po slubie wysiadalam na niemieckiej prowincji, sama zreszta pochodze z takowej, mazurskiej...ale u nich cisza czasami az w uszach boli.
OdpowiedzUsuńpewnie gdybym ja wysiadła na niemieckiej prowincji to zapłakałabym sie z tęsknoty. ale tu jestem u siebie, ludzi mało, ale zyczliwi. nie tęsknie do żadnego nawet miasteczka.. pozdrawiam
UsuńAle mokre kociaki;)
OdpowiedzUsuńAleż Pracuś łowi w cudownych okolicznościach przyrody!!!
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
MIŁEGO DNIA CIEPLUTKO.... POZDRAWIAM:) UŚMIECH MEGO SERCA ZOSTAWIAM
OdpowiedzUsuńU nas polało przedwczoraj a i wczoraj też się nam dostało wody mam ful pod dostatkiem, tęsknię trochę za suszą. Kotuś uwielbia wodę ale nie lubi jak mu pada na sierściuche :).
OdpowiedzUsuńMamy Ewuniu psa na dokładkę już nie wiem czy to wytrzymam. Znaleziona pod płotem sunia trzymiesięczna dziecko psie normalnie a ja wyrosłam już z dzieci. Pogoniona kilka razy uczy się dawać kotkowi spokój. Ja jeśli przeżyję następny miesiąc, znaczy żyć będę.
Wyrzucić nie wyrzucę nie po to się zlitowałam nad wyrzuconym psiakiem leżącym pod płotem, ale kosztuje mnie to zdrowia to psie to niech to.
jakie ja miałam jazdy jak mój syn przyjechał z trzymiesięcznym psiakiem! norma;nie myslałam, ze zwariuję...ja już bym nie dała rady, tym bardziej, że moje siły sa słabiutkie.
OdpowiedzUsuńkibicuję ci elu, wytrwaj, może szybko sie to dziecko nauczy?