wystraszyła mnie nieco bożenka wiadomością, że u nas niesamowite kleszczce szaleją.
powiedział jej o tym weterynarz, kiedy przyjechał zobaczyć nowo narodzonego cielaczka.
powiedziała mi też, że w ubiegłym roku padły jej dwa byczki na pastwisku po ukąszeniu kleszcza.
podobno miały boreliozę....
dla nich to ogromna strata, bo trzy dorosłe osoby utrzymują się z tego co wyhodują i co wyrośnie na polu
no i dowiedziała się, że zwierzęta trzeba szczepić przeciwko tej zarazie.
a, ponieważ ja już w tym roku wyciągałam kotom kleszcze, postanowiłam je wypsiukać.
to chyba jeszcze trudniejsze niż dać tabletkę....
wypłosz ode mnie ucieka, widać pamięta jak mu zaropiałe oczy przemywałam a on się wyrywał.
nadal mnie nie lubi....
zaczęłam od śpiącego piecucha. udało się, ale się obudził i zwiał na ganek.
oooo, teraz koty patrzyły na mnie podejrzliwie.
no dobra, udało się z operką, bo ona nie wiedziała o co chodzi.
też się wściekła.
koty rozpierzchły się po podwórku w bezpiecznej odległości ode mnie.
dobra, pomyślałam sobie, przeczekam.
wypłosz długo nie wytrzymał w jednym miejscu i wrócił.
jak on fajnie podnosi łebek, żeby popatrzeć na coś co jest wyżej. tym razem wyżej siedział wróbel, więc udało mi się psiuknąć na kota z zaskoczenia.
nie bez skutków ubocznych, oczywiście....
z berecikiem nie próbowałam nawet, bo on niby powolny, ale dostaje przyspieszenia jak mu na przykład ucho zakraplam....
gapa jest tak długo przy mnie dopóki nie wezmę do ręki aerozolu. wszystko inne mogę, ale akurat tego pojemnika nie.
skąd ona wie, że będę psiukać?
darowałam jej, bo niedawno przeszła przez to paskudztwo.
zresztą ona i tak jest obrażona na mnie .
do pracusia się łasi a mnie nie zna.
no, chyba, ze akurat ma kaprysek, to podejdzie na chwilę.
do pracusia się łasi a mnie nie zna.
no, chyba, ze akurat ma kaprysek, to podejdzie na chwilę.
chyba o to głaskanie innych kotów chodzi.
pracuś nasypał na miskę jedzenie ( nawet jak jest to i tak koty przybiegną) i szybko spryskał berecika i strzałkę.
ufff, udało się. pięć kotów zabezpieczonych. reszta w międzyczasie.
jak przyjdą.
moja ręka jakbym się przez jeżyno - maliny przebijała. to skutek bliskiego spotkania z pazurami wypłosza.
czasem stanie przede mną, zadrze łepetynkę i widać w jego oczach :
Qrde, nie dosc, ze kleszcze, to jeszcze zaraze w sobie nosza. Dobrze, ze moje koty nie wychodza, ale za to Kira gania po trawach. No tak, skutki lagodnej zimy, nie wymarzlo to talatajstwo.
OdpowiedzUsuńco roku sa kleszcze. mniej lub więcej ich. właśnie przez łagodna zimę w tym roku zatrzęsienie, choć nigdy ich nie brakowało.
UsuńJa też mieszkam przy lasku, chodzę z moja psina i musze ja sprawdzać , w tamtym roku trzy razy wyciągałam kleszcza.
OdpowiedzUsuńBiedne koty maja dosyć psiukania, ale inaczej nie dasz rady. Pozdrawiam serdecznie.
muszę je psiukać, bo wprawdzie one do lasu nie chodzą, ale na drzewach iglastych które rosną przy domu draństwa jest pełno. a ja sie tyle w życiu nasłuchałam i naczytałam o chorobach od kleszczowych, że historia...
Usuńpozdrawiam, alu
Z takim wielkim stadem kociaków to faktycznie jest problem aby krole podać. Ja mam sposób na moje koty, jak już dobrze zasną to przykładam im do karku tubkę z tym preparatem i wcieram, zawsze dopiero jak kończę dzieło orientują się co właśnie nastąpiło i wychodzą z domu. Aplikuję im co 4 tygodnie od marca do października, trzeba koniecznie, bo pchły i kleszcze szaleją. Serdeczności!
OdpowiedzUsuńmaści nigdy nie stosowałam (tak zrozumiałam) zawsze psikacz w aerozolu. a to nie dość, że zimne to szczypie. poza tym koty nie lubią doświadczeń. ja w tym roku juz na początku lutego zaczęłam.
Usuńa ty w dodatku mieszkasz w lesie....
uściski!
To są kropelki takie do wcierania w sierść, myślę że lepsze do zniesienia przez koty niż zimny areozol, spróbuj :-)))
Usuńpamiętam te kropelki jeszcze z czasów kiedy miałam psa.:)))
Usuńno tak z kotami to problem. Psa łatwiej nauczyć. Serdeczności!
OdpowiedzUsuńz psami nigdy nie miałam problemu. nie bardzo im sie podobało, ale były posłuszne. a koty....
UsuńU nas na szczęście kleszczy nie ma dużo. W poprzednim sezonie Mila zaliczyła jednego, ale "trup na miejscu" bo zabezpieczona była. A wszędobylskie koty ( 6 wychodzących ) w sumie złapały 3 kleszcze. Nie było źle. Ale zabezpieczam-na wszelki wypadek. Adoptowaliśmy kiedyś psa - przyjechał do nas już z kleszczem i bebeszjozą. Walczyliśmy 4 tygodnie. Nerki nie wytrzymały. Odszedł.
OdpowiedzUsuńAsia
to "dobry" wynik. u nas w tym roku szaleństwo. dzieci przyjadą z psami, zawsze psy są zabezpieczone, ale i tak zbierają z nich to świństwo.
Usuńna mazurach kleszcze zawsze były, nie wiem od czego to zależy.
w warszawie też zawsze pełno było.
pozdrawiam, asiu.
moje wiedzą, o co chodzi, w momencie, gdy podchodzę do szuflady z preparatem. Zbójcy już nie ma, ale on właśnie mnie nienawidził za to z całego serca. Biorę kota pod pachę, i psikam mu tym preparatem między łopatki na kark, kot nie da rady uciec.Przemoc, niektóre rzeczy załatwiam przemocą:(
OdpowiedzUsuńbystre te kociambry, nie ma co. ja sobie nie wyobrażam wziąć kota pod pachę, krew by się lała strumieniem.tu są i takie koty, które owszem, przyjdą zjeść, ale dotknąć się nie dadzą. takie szczególnie trzeba i częściej i z zaskoczenia.
Usuńprzemoc to one wobec mnie mogą stosować, diabelce.
U mnie na suwalszczyznie kleszcze to chleb powszedni.Potrafią atakowac już w lutym.Najbezpieczniej jest w czerwcu,kiedy zajmują się rozmnażaniem. Co roku zbierają wśród psów spore żniwo. Nosicielami tego paskudnego wirusa są tylko kleszczyce,nie wszystkie.
OdpowiedzUsuńSunię mojej córki cudem uratowano po takim ukąszeniu ,miała dwukrotnie nawroty choroby odkleszczowej. Choroba jest tym grozniejsza,ze kiedy pojawią się objawy,może już być za pózno na ratunek.Sieje spustoszenie w wątrobie zwierzaka.
no tak, u was kleszczy pełno. widzę, że posiadasz wiedzę na temat kleszczy. ja się boję chorób od kleszczowych, nie wiem który kleszcz jest nieszkodliwy i zawsze panikuję. zwłaszcza, że moja koleżanka miała komplikacje po ukąszeniu kleszcza, nawet o tym nie wiedziała.
Usuńa ja z siebie zebrałam w tym roku juz dwa. kiedyś mnie ukąsił i miałam bliskie spotkania ze szpitalem zakaźnym.
pozdrawiam
a może obróżki przeciw kleszczom ? skuteczniejsze pewnie i z założeniem nie powinno być problemu. takie spryskanie jednorazowe , w biegu , pewnie kleszczom nic nie zaszkodzi.
OdpowiedzUsuńżeby kot mi się gdzieś na drzewie powiesił? ciągle się o tym słyszy. spryskanie nie jest jednorazowe, tylko co 3 tygodnie.
Usuńpoza tym tyle obróżek? moja sąsiadka zabiła by mnie śmiechem, to jej koty, a przedtem to ja z torbami bym poszła.
jeżeli założysz obróżki dostatecznie szczelnie, bez zbędnego luzu , to nie ma takiego niebezpieczeństwa. a zresztą , jeżeli koty nie są Twoje , chodzą luzem to pewnie miały kontakt z kleszczami nieraz i mają odporność. to są preparaty kontaktowe, może też wchłaniające się.jeżeli kontaktowe , to trzeba całe zwierze spryskać, jeżeli wchłaniające się , to trzeba na skórę, nie na sierść , nanieść preparat i na koniec jeżeli zrobisz to żle, to najlepszy preparat nie działa. i wtedy rzeczywiście szkoda pieniędzy.
Usuńja pryskam na skórę. pewnie koty są uodpornione ( z pokolenia na pokolenie), ale ja nie chcę mieć żadnego na sumieniu. kupiłam preparat u weterynarza i tak kazał mi robić.
Usuńskoro u mnie przesiadują to ja o nie dbam
a ty przecież kotów nie masz, to skąd wiesz?
No koty chodzą własnymi drogami taka ich natura (psikać )wytrwałosci pozdrawiam
OdpowiedzUsuńzdecydowanie własnymi. a mnie pozostaje pilnować, żeby wszystko było w porzadku.
Usuńpozdrawiam
Ale on mówi Kocham Cię Ewa tak patrzy właśnie i to mówią jego oczka. One wiedzą choć nie rozumieją po co toto ale czują że dla nich jesteś z myślą o nich to robisz, czują. Nie pozwolę naszemu wleźć na drzewo teraz po tym co napisałaś. Ma obróżkę, bo inaczej pchły by nas zeżarły. Na parterze mieszkamy i jakoś tak w piwnicy u nas od zawsze pchły były. Nie szkodzi im dezynfekcja, dobrze się tam mają od lat.
OdpowiedzUsuńA śliczny wypłoszek śliczny bardzo i wszystkie inne też. :)
już ja wiem co mówią oczka tego gargamela! to najciekawszy i najbardziej rozrabiający kot na podwórku. do tego umie sam z sobą bawić się godzinami!
UsuńEwuś a powiedz swoim dzieciakom by zakupili dla psów obroże Forest. Nam poleciła wet powiedziała że to najlepsza obroża, nie śmierdzi, można się przytulać do zwierzaczków i zabezpiecza na 8 miesięcy. Ale jest bardzo droga. Dla naszego kiciulka 80 zł. tyle że długo zabezpiecza.
OdpowiedzUsuńmają obroże i są skrapiane. nigdy nie było problemów. i mam nadzieję, że tak zostanie.
Usuńserdeczności:)
Mopa ledwo uratowałam, bo załapał babesziozę od mazurskiego kleszcza, teraz to albo krople mu na kark zapuszczam raz w miesiącu, albo kupuje dobrą obrożę. I tak to nie jest skuteczne na 100%. Co roku ma wpitych kilka kleszczy,ale jak jest zabezpieczony to one usychają po wpiciu i nie wpuszczają tego świństwa, co powoduje chorobę. My też miewamy kleszcze, ale oglądamy się codziennie i na bieżąco z nich "iskamy". Są obrzydliwe, ale co z nimi zrobić? Mnemo z przyczajki
OdpowiedzUsuńmy też oglądamy się codziennie. ja miałam dwa razy, koty pewnie przyniosły i na mnie przelazło to świństwo.
Usuńtylko raz, jeszcze w warszawie spanikowałam po spacerze leśnym i wylądowłam w szpitalu na działdowskiej. całe szczęście, że alarm był przedwczesny i niepotrzebny.
U nas też plaga kleszczy. Psy są zabezpieczone, Anioł dostał super obroże, a Miejski Pies kropelki. Niestety Wiedźma ma na wszystko uczulenie i nie można zabezpieczać jej przed kleszczami. Pozostaje tylko trzymać kciuki, aby jej nie zaszkodziły, bo czasem jakiegoś przyniesie kleszczocha, ale i tak dużo mniej niż psy.
OdpowiedzUsuńszkoda, musicie bardzo na wiedźmę uważać i sprawdzać. psy moich sąsiadów w ogóle kleszczy nie przynosza i nie są niczym pryskane....
Usuńwłaśnie, jak to jest? u miejscowych psiaków widywałam kleszcze tak opite, że wyglądały, jak rodzynki, ale jakoś żaden chory na babesziozę nie był, a nasze miastowe psy ( są trzy, które znam) miały już wszystkie...........lekarz mi powiedział, że kleszcz nie może być dłużej niż 24 godziny wpity, dlatego codzienny przegląd jest taki ważny. No i trza jechać do lekarza, jak się wokół ugryzienia robi rumień, to też może być oznaka,że kleszcze zasadził nam coś grubszego........
Usuńnie mam pojęcia, mnemo. może te wiejskie psy i koty tak się zmutowały, że kleszcze im nie groźnie? może jakieś przeciwciała wytwarzają? albo mają jakiś gen kleszczobójczy? może tylko te miejskie zwierzaki takie delikatne są?
Usuńja u siebie zauważyłam kleszcza ( jeszcze w warszawie) po dwóch dniach, jak się czerwone kółeczko zrobiło wokół, tak myślałam, pieprzyka.
ale pani doktor kleszcza wyjęła i powiedziała, że rumień wygląda inaczej. to było 3 lata temu.
to i ja tak raz miałam, w łydce kleszcza przez dwa dni, wtedy jeszcze nie wiedziałam, co to jest. Nie poznawałam wpitego kleszcza aż się nie opił. Wyjęłam go sobie sama, do lekarza nie pojechałam, a czerwone kółko zginęło samo.Teraz już wiem, że kleszcze są czasem maleńkie, jak ziarenko maku i trzeba się pilnie oglądać. A weź to odszukaj w sierści.......... Moja sąsiadka miała rumień i faktycznie to nie jest czerwone kółko wokół ugryzienia, rumień pojawia się dawno po ugryzieniu, kiedy kleszcza tam już nie ma......bolerioza to przykra choroba i nie leczona bardzo niebezpieczna, trzeba obserwować symptomy, złe samopoczucie, puchnięcie stawów, drętwienie kończyn, brak koncentracji........
Usuńróżnie to bywa. moja koleżanka dostała potwornych bóli nóg, wylądowała w szpitalu.
Usuńokazało się, że to powikłania po boreliozie.
nawet nie wiedziała, że ją kleszcz użarł....
już od kilku lat nie jest całkowicie sprawna, przyczepił się szpiczak, chemia co miesiąc. cholera by wzięła!
Współczuję Ci, bo pamiętam, jak moja córka próbowała psiknąć na koty. Zanim w któregoś trafiła, to zużyła połowę wtedy bardzo drogiego preparatu (może teraz jest tańszy). Najgorsze, że koty nigdy nie zrozumieją, że to dla ich dobra. Może uda Ci się założyć obróżki antykleszczowe, ale chyba masz małą szansę.
OdpowiedzUsuńKiedyś czytałam, że koty i psy są odporne na boreliozę, bo to jest groźne tylko dla ludzi, ale mimo wszystko takie przyssane kleszcze bardzo męczą zwierzęta. Musisz je codziennie oglądać i próbować oderwać te paskudztwa.
Miłego wieczoru.
aniu, nie są odporne na boreliozę. tak samo jak na babesziozę, sama nie wiem która gorsza.
OdpowiedzUsuńobróżek nie kupię, bo jak pisałam wyżej, nie chcę, żeby mi się kot powiesił na gałęzi.to taka sama śmierć jak zakleszczonego kota w uchylnie otwartym, oknie.
pozostanę przy preparacie, choc tani nie jest.
serdeczności
Kiedyś córka kilku kotom założyła zielone obróżki i jakoś żadnemu nic się nie stało, choć często właziły na drzewa, szczególnie gdy bawiły się w chowanego z psem sąsiadów. Pies szalał pod drzewem, a one tylko się śmiały.
UsuńNajgorsze, że jeśli matka jest zapchlona i ma kleszcze, to przechodzą one na malutkie, nowo narodzone kocięta. Z kolei chyba kociątek nie powinno się pryskać, bo matka je wylizuje i może się zatruć. Ot, i tak źle, i tak niedobrze!
Pozdrawiam wiosennie.
no właśnie, małych pryskać nie wolno. ja kilka razy czytałam o tym jak kot powiesił sie na drzewie jak nikogo w pobliżu nie było. chyba nawet na którymś blogu. ja już i tak dużo inwestuję w te koty, nie kupię im obróżek. zresztą póki co pryskanie wystarcza.
Usuńusciski
Jeżeli masz aerozol to nie psikaj bezpośrednio na zwierzę,tylko do pojemnika np.plastikowego .Odczekaj chwilę i płyn ręką wetrzyj w sierść.Zwierzę boi się tego syku,tak mi doradził w zeszłym roku weterynarz.pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńdzięki serdeczne, nie pomyślałam o tym:)
OdpowiedzUsuńJa też nie pomyślałam,tylko mi podpowiedzieli.Przez siedem lat przy moim pierwszym psie obecnie za Tm używałam obroży lub kropelki,ale przy drugim psie i obecnie jeszcze kocie obroże nie działają/chyba są coraz gorsze/.Używałam również zasypki kupionej w intermarsze,w tym roku też ale chyba mają inny skład bo też nie działa.Pozdrowienia Ewa
OdpowiedzUsuńani moje psy, ani psy moich dzieci nie miały bliskiego kontaktu z kleszczem (ugryzienia). mają obroże, są zakraplane i co więcej można? zbierać kleszcze i już.
Usuńpozdrawiam
Cóż i z takimi przeciwnościami przychodzi zmagać sie kotom. Pozdrawiam....
OdpowiedzUsuńkocie zycie też nie jest łatwe....
Usuńserdeczności
Moje koty zawsze boją się psikania ale ja spryskując wodą kwiatki potrafiłam na niesfornego drapiącego lub obgryzającego popsikiwałam kota i teraz jeśli tylko wezmę do reki spryskiwacz, mój Kajtek w nogi. Sama sobie narobiłam kłopotu. Ale jeśli można zadziałać zapobiegawczo to trzeba.
OdpowiedzUsuńto prawda. ja pryskam jak się bija a ostatnio coraz częściej to się zdarza, zwłaszcza kocurom.
UsuńA ja mam właśnie teraz kłopot z Kayronem. Miał wielkiego kleszcza na karku a teraz zrobił mu się tam ropień. Olbrzymi, twardy jak piłka do pingponga. Dziś dopiero to zauważyłam, bo on pękł i zalał mu sierść... Oczywiście znów błam u weta, antybiotyki, codzienne czyszczenie rany, i nie wiadomo ile tak będziemy musieli... Ech...
OdpowiedzUsuńbiedny książe, pewnie go boli bardzo. a ty mało masz na głowie, jeszcze ci problemy z kayronem potrzebne.
Usuńtrzymam za was kciuki:)
Pełno kleszczy jest i wszędzie lubią być.Buziaki.
OdpowiedzUsuńno niestety....
UsuńU nas też już koty przynoszą...
OdpowiedzUsuńtrzeba uważać, abi.
UsuńZagladam do Ciebie od dawna, ale wciąż widzę kocie oczy i sądziłam, ze to zdjęcie starego posta, wieć nie czytałam, tylko wychodziłam, dopiero dzisiaj zatrzymałam się na dłuzęj... Gapiszon ze mnie. Pozdrawiam, Ewuniu.
OdpowiedzUsuńto prawda, przyznaję ci rację jesteś gapiszon:)))
Usuńserdecności
Przynajmniej to jedno zmartwienie mi odchodzi bo moje koty mieszkaniowe, tylko balkon mają.
OdpowiedzUsuńto prawda, wystarczająco dużo masz przejść ze swoimi kotami....
UsuńO swoich zwierzakach mogłabyś książki pisać. Obserwacja ich zachowania z bliska daje ciekawe obrazki. Pamietam u siostry, widzieliśmy jak kot bawi się z myszką. Próbowaliśmy ją ratować, udało się. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńja nawet już nie próbuję. dzięki kotom nie mam myszy w domu, ani nigdzie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam