tu jestem codziennie, prawie....
jeśli znajdę chwilę czasu, to działam na fb, bo jest mniej absorbujacy, zabiera mniej czasu i co tu mówić - odpowiada mi ta forma komunikacji.
tak więc do sedna.
po wielu perypetiach, pobytach w szpitalu, kolejnych koronografiach i stentach - zaproponowano mi rehabilitację kardiologiczną zapewniajac jednocześnie, że po miesiącu ( tak, tak, miesiąc w szpitalu) nie będe taka bardzo osłabiona, moja forma poprawi się zdecydowanie.
tak więc walczę z własną niemocą, ćwiczę, wylewam z siebie ostatnie poty i czekam na rezultaty.
dziś wieczorem dostałam przepustkę ( jakkolwiek to brzmi ) i do niedzieli bedę w domu.
a potem miesiąc, albo dłużej - rehabilitacja, do skutku, cokolwiek mają na mysli panie rehabilitantki.
oprócz tego psycholog, dietetyk...a jedzenie, zwłaszcza obiady - obrzydliwe.
taka dieta....
tyle u mnie.
wszystkim życzę dobrego nowego roku, bo czasem jak patrzę co sie dzieje przypomina mi się chińska klątwa:
"obyś żył w ciekawych czasach..."
a ja sobie myslę "oby nie"....